Padłem zmęczony przejedzeniem. Resztkami sił naciskam pilota. Zamieram. Widzę Kołobrzeg. Festiwal Piosenki Żołnierskiej. Śpiewa Zwierz. Adam Zwierz. Potem mówi. Pokazuje szufladę pełną zegarków. Wszędzie zegary. Opowiada, że szczęście znalazł w stolarce i kowalstwie. W kościele w Brochowie pokazuje z dumą: - To ja zrobiłem ten żyrandol! Jak mnie już nie będzie, to mnie wnuki wspomną patrząc na ten żyrandol.
Tyle lat. Tyle występów w Kołobrzegu. Tyle marszowych piosenek. Te mundury, ten żołnierski krok. Internacjonalizm, socjalizm, walka o pokój. Wierny, najwierniejszy. Sława. A szczęście odnalazł w zegarach, stukaniu młotkiem i struganiu desek. W robieniu żyrandola dla Kościoła. I cały ten Kołobrzeg poszedł na marne.
Zamiast się cieszyć, że on jeszcze żyje (i robi żyrandole) to tyle jadu... Fe!
OdpowiedzUsuń