wtorek, 16 lutego 2010

Bój ich ostatni

A jednak żona ma rację. – Jak zawsze – sama pewnie powie tak, gdy zapozna się wreszcie z tym moim stwierdzeniem. Jestem zakupoholikiem, a moich antychińskich nastrojów zaczynam się wstydzić, bo wypadam na strasznego nacjonalistę. Przecież prawda jest taka, że rodzimą produkcję zacząłem tępić od czasu, gdy zauważyłem, że ona tępi nas niskich, którzy ledwo co osiągnęli metr i te 70 centymetrów. Krajowi producenci uważają, iż mężczyzna zaczyna się od 180 centymetrów. Niższy jest jedynie istotą niegodną uwagi, która może mieć za długie rękawy i nogawki. Ma płacić, dziękować i nic nie gadać. Kurduple zasrane.
Dlatego też od kilku lat z przyjemnością robię zakupy korzystając z usług firm zachodnich, które na niskich patrzą życzliwiej niż rodzimi producenci. W końcu ta Europa to jedna wielka rodzina i każdy z nas jest nieślubnym potomkiem królowej Bony.
A zemsta bywa słodka. Bardzo słodka. Robiąc porządki polegające na pozbyciu się starych gazet, a jest to czynność dla mnie bardzo wyczerpująca, bowiem każdą gazetę czytam od nowa odnajdując w niej treści, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi, a więc robiąc te porządki (czyli czytając stare gazety) zauważyłem, iż na jesieni 2009 roku zapowiadano upadek kilku polskich firm odzieżowych. Od razu poczułem się lepiej. Niscy górą!
Oto mój banalnie prosty protest, mój jednoosobowy bojkot przyniósł kolosalne efekty. Ci, którzy byli przeciwko mnie padają jak mrówki. Ich nazwy co prawda nic mi nie mówią. Ale to nic. Niech teraz drżą następni: firmy komputerowe i telekomunikacyjne, dostawcy internetu i facet z warzywniaka. Będzie to wasz bój ostatni!
O! A tu napisali, że wszyscy szyli w Chinach. Czyli jednak nie żona, ale to ja mam rację!

2 komentarze:

  1. Z polskim przemysłem badziewniano-włokienniczym jest trochę inaczej: w końcu, z wysokości rozmiarów XXL, "nasi" rodzimi producenci odzieży dostrzegli, że tak, eureka, istnieje meńczyzna wzrostu 165cm! Jednak, z jakiegoś powodu, uznano, że osobnik taki koniecznie musi mieć minimum metr trzydzieści w pasie. Narodziło się wtedy "szycie dla nikogo" - taka krawiecka forma sztuki dla sztuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla nikogo? To prawda... Ludzie niscy mają być niczym (nikim), skarłowaciałą forma czlowieczeństwa, a więc są niegodni noszenia tejże produkcji. W związku z tym wielcy brzuchacze XXXXXL z przyjemnością popatrzą na zupełnie fikcyjne stroje. Niski nie musi ich kupować, może jpodzierać i przerabiać co bądź po większym i grubszym.

    OdpowiedzUsuń