środa, 3 listopada 2010
Zgłoszenie dewizowe
Pamiętam kantory na Zachodzie i nerwowych Polaków pod nimi. Przeliczających w pamięci złotówki na marki, marki na dolary, dolary na franki, franki na liry, liry na szylingi, szylingi na korony, a korony na złotówki.
Oczywiście, zawsze chodziło o czarnorynkowy kurs złotówki. On był jedynym realnym kursem, ale i też trudno wyobrażalnym. Złotówka na Zachodzie nie istniała. Taki pieniądz bez wartości. Aż wreszcie Polacy - a były to lata 70. XX wieku - zaciągnęli mnie na Mexicoplatz we Wiedniu, gdzie w kantorach można było wymienić banknoty tysiączłotowe na dowolne pieniądze świata. Poczułem się od razu lepiej.
Sześć lat temu spędzałem wakacje we Francji, nad Atlantykiem. Miałem przy sobie pewną kwotę dolarów, którą postanowiłem zamienić na euro. Co zaglądałem do banku to bezradnie rozkładano ręce.
- Proszę pana, tu jest bank - mówiono. - Tu nie ma pieniędzy.
Od razu poczułem się lepiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz