Ostatnio tylko dobre wieści dochodzą z Wrocławia. Według „Gazety Wrocławskiej” nic tam się po prostu nie dzieje, A to pięcioletnia dziewczynka jadąc z minimalną prędkością wjechała rowerkiem w tył bmw. A to interweniujący policjanci, nie musieli interweniować, bo nikogo nie było. A to strażacy ugasili kosz na śmiecie. Nudno, aż mówić się o tym nie chce.
Niby wiadomości powinny być takie same, a nie są. Np. we francuskim kanale TV5 są wieczorem dwa programy informacyjne. Najpierw jest dziennik dla mówiących po francusku Szwajcarów. Pamiętam, że kiedyś najważniejszą wiadomością była jakaś paskudna choroba, która zaatakowała kasztanowce w centrum Berna. Powołano specjalną komisją na szczeblu kantonalnym, uruchomiono olbrzymie środki finansowe, a instytuty badawcze podjęły szybkie działania. Opłakiwano ofiary wśród drzew.
Zaraz potem emitowano informacje dla francuskojęzycznej Afryki. A tam pierwszą jest wiadomość, że głód w jednym kraju zostanie powstrzymany dzięki finansowanej przez świat akcji powszechnej uprawy orzeszków ziemnych. Po tej bardzo dobrej wiadomości, jest gorsza z sąsiedniego państwa, w którym stwierdzono rozszerzanie się pustynnych rejonów o kilka-kilkanaście kilometrów rocznie. Będzie to przyczyną kolejnej klęski głodu. Pustynia się rozszerza, bo wszyscy uprawiają orzeszki ziemne.
Można by odnieść wrażenie, że Wrocław to jedyne w Polsce miejsce nie ogarnięte wszelakimi kataklizmami. Taka nasza Szwajcaria, oaza spokoju. Ale czy tak jest? Oto najlepiej zapytać powodzian z wrocławskiej dzielnicy Kozanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz